Dienstag, 19. November 2013

jest jak jest

Wlasnie...jest jak jest. Minelo troche czasu i tak naprawde nic sie nie zmienia. Male postepy w rozwoju jezyka podcinaja nam skrzydla. Mimo wysilkow Zelek ma wszystko w dupie i posluguje sie jedynie mowa odtworcza, czesto niedostosowana do kontekstu. Codziennosc staje sie coraz ciezsza, bo obsesyjne zainteresowania burza porzadek i rytm dnia. Zelek, zanim wsiadzie do auta, musi dotknac kazdego "markowego znaczka" przyklejonego z tylu, przodu,na kolach i kierwnicy. Dopiero mozna jechac. Ale raz to malo. Czasem musi obleciec fure 3 razy,zanim da sie zaciagnac do srodka. Potem muzyczka-oczywiscie ta sama. Z wielkim trudem pol roku temu zdolalam zmienic repertuar,ale ten tez juz mi sie oblatal lekko. Zatyczki do uszu zawsze mam w kieszeni. Wszedzie z nami sa jego najwieksi kuple, czyli porszawka i VW. Bez tych samochodzikow nie ma mowy o wyjsciu z domu,pojsciu do wanny ,czy zasnieciu. Takze trzeba je ciagle miec na oku,a w razie znikniecia, zapierdzielac po klony. Na szczescie jeszcze sie to nie zdarzylo,ale juz poszukuje identycznych.Pojechac nie mozna nigdzie, bo krol nie akceptuje innych lozeczek niz swoje,spoznic sie z obiadem nie mozna,bo obraza majestatu,a gdy na stol wpada nagle, znienacka cos innego niz mielone czy zupa-koniec swiata. HA! takie tam historyjki z zycia Zelka. Trzeba niezlych wysilkow,zeby nie zwariowac,ale robimy co w naszej mocy. Albo kurde juz zwariowalismy. Trudno stwierdzic,ale pozdrawiamy

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen